Uwaga!

Przepraszam za długą nieobecność! Nie obiecuje poprawy ;)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 4

 Pojechałam z Fernando i Isabelle do naszego nowego domu. Zobaczyliśmy wielką willę, nawet większą niż ta w Madrycie. Białe ściany i dodatki z drewna. Ciekawe czy w środku jest też tak pięknie. Weszliśmy do środka. Nasze przeczucia się spełniły. Było cudownie. Wszystko było w kolorach jasnych, a meble ciemne i kremowo-beżowe w kuchni, która była fioletowa. Poszłam na górę do swojego pokoju. Weszłam i zaniemówiłam. Moje ulubione pastelowe kolory na ścianach, a łóżko takie o jakim marzyłam w dzieciństwie, okrągłe i z baldachimem. Rozpakowałam walizkę i udałam się wziąć prysznic. Po kąpieli umówiłam się z Izzy na małą imprezkę w jakimś klubie. Znalazłam jakąś  czarna sukienkę z ćwiekami i ciemne buty. Włosy spięłam w koczka. Makijaż delikatny. Nie chciałam wyglądać jak panna spod latarni. Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie Isabelle. Była ubrana w top i spódniczkę. Wyszłyśmy z domu, nie informując Fera o naszym wyjściu. Wsiadłyśmy do samochodu. Na szczęście byłam już kilka razy w Barcelonie, więc wiem gdzie są jakieś kluby. Dojechałyśmy do najlepszego miejsca imprez  w mieście. Ochroniarz przepuścił nas bez kolejki. Zajęłyśmy siedzenia przy barze. Zamówiłam wodę z cytryną i lodem. Chciałam się odprężyć po spotkaniu z tym dupkiem. Czułam, że ktoś mnie obserwuje.  
*Marc* 
Ciągle chodziła mi po głowie tamta dziewczyna. Nie wiem dlaczego, ale żałowałem, że tak ją potraktowałem. Powinienem przeprosić, a nie śmiać się jak jakiś burak. 'Nie myśl o niej!'-zganiłem się w myślach. Mam Melisse, a myślę o jakiejś lasce, której nawet nie znam. Wybrałam się do klubu. Usiadłem na swoim miejscu, naprzeciwko baru. Pierwsze co rzuciło mi się na oczy to to, że była tam ona. Dokładnie na wprost. Mogłem patrzeć się na nią do woli. Dopóki nie zauważyła mojego wzroku. Spuściłem głowę w dół. 'Chwila co?! Marc Barta nigdy się nie zawstydza!'-powiedziałem sobie w myślach. Podniosłem wzrok do góry i uśmiechnąłem się kpiąco. Co jak co, ale nogi ma świetne. 
*Katherina*  
Ujrzałam Bartre. Co ten dupek tu robi? Jeszcze się uśmiecha. Znałam go może z 3 godziny, a już mam dość tego debila. Działał ma mnie jak płachta na byka. Odwróciłam się plecami. Zamówiłam coś mocniejszego. Muszę przyznać, że ten barman był całkiem, całkiem. Ciągle się do mnie uśmiechał.  Też się do niego uśmiechnęłam.  
-Cześć, jak masz na imię?-zapytał. 
-Katherina,a ty? 
-Diego Martinez, miło mi 
Pogadałam z nim trochę. Był bardzo miły, tak mi się wydawało. 
-Wiesz, ja podobam się tobie, a ty podobasz mi się, więc może udamy się na górę i tam no wiesz co, hmm?-Poruszył brwiami. 
-Coś Ci się chyba pomieszało, kotek-cofnęłam się w tył i wzięłam zamach. 
 Uderzyłam tego dupka w twarz. Cofnął się w tył, potknął się o jakieś pudełko i poleciał. Na jego nieszczęście wleciał na jakąś babkę i złapał ją za pierś.  Dostał już drugi raz w ciągu dnia. Wstał, obrócił się w moją stronę i znowu walnęłam go w ryj. Dobra, koniec. Obróciłam się w drugą stronę. Poszłam na parkiet. Zaczęłam tańczyć z Izzy, bo w końcu się znalazła. Pogratulowała mi celnego ciosu. Tańczyłyśmy do jakiejś szybkiej piosenki. Wygłupiałyśmy się i w ogóle.  Nadal czułam się obserwowana. To było dziwne. Chyba popadam w paranoje. Podszedł do mnie jakiś chłopak. Wysoki, umięśniony i nie hiszpanin. Popatrzyłam się w jego oczy. Takie szczere, aż do bólu. Tamten dupek też miał takie i co?  
-Cześć, nazywam się  José Di María, mógłbym z tobą zatańczyć?-uśmiechnął się. 
-Jasne- jak na złość zaczęła lecieć jakaś powolna piosenka. 
Chłopak popatrzył na mnie z niepewną miną. Pokiwałam głową. Przybliżył delikatnie moje ciało do swojego. Objęłam go za szyję i wtuliłam się w jego ramię. Czulam się bezpieczna. Nigdy nie czułam się lepiej. Zaczyna mi odbijać. Znam chłopaka 3 minuty, a już zaczął mi się podobać. Powinnam się leczyć. Po skończonym tańcu zaprosił mnie do stolika. Zaczęliśmy rozmawiać. 
-Więc jesteś z Argentyny?-zapytalam.
-Tak, a ty pewnie z Hiszpanii?
-Tak,mam pytanie-uśmiechnęłam się.
-Słucham
-Czy jesteś spokrewniony z Angelem Di Marią? 
-Tak,to mój kuzyn,a co?
-To mój ulubiony piłkarz, więc się pytam
Porozmawialiśmy  jeszcze chwilę i postanowiłam wracać do domu. Na parkingu złapał mnie Jose. Zaprosił na kolację, jutro o 17. Przytulił mnie do siebie i pocałował w oba policzki. Wsiadłam do taksowki i pojechałam. Przed położeniem się do łóżka, poczułam, że coś mam w kieszeni. Karteczkę z wiadomością: 'Gdybyś chciała porozmawiać,dzwoń" Pod nią był numer telefonu. Z uśmiechem na ustach zasnęłam. 
                           Ubranie Kath:

Ubranie Izzy:
Jose Di Maria:

Mam nadzieję, że się podoba :) Papa :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

4 komentarze:

  1. Jezus Maria! Ja potrafię przewidywać przyszłość xd Ale fajnie, że ona poznała kogoś :D Rozdział mega, Jose wow taki przystojny wow *-* Czekam na kolejny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że się podoba :*
    Cudowny rozdział <3
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduje się nowa czytelniczka ;)
    Rozdział świetny i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Wstał, obrócił się w moją stronę i znowu walnęłam go w ryj." Hahahah <3 kocham Too <3 czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pojawiający się komentarz! Dają bardzo dużo motywacji do napisania rozdziału dla Was ♥