Uwaga!

Przepraszam za długą nieobecność! Nie obiecuje poprawy ;)

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 22 (Ważna notka!

xKathx
Dwa dni później odebrałam Fernando ze szpitala. Czuł się lepiej, ale widziałam, że coś go trapi.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Mam wyrzuty sumienia
-Czemu?-zdziwiłam się.
-Chciałem Cię opuścić, zostawić samą po tym wszystkim. Przepraszam, jestem beznadziejny
-Nie mów tak! Nie jesteś beznadziejny! Jesteś moim najlepszym bratem. I przestań już przepraszać. Cieszę się, że Ci się nie udało i że jesteś ze mną!
-Kocham Cię, siostrzyczko-powiedział.
-Ja Ciebie też.
Zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu wyświetliło się zdjęcie Marca. Odebrałam.
-Cześć, nie mogę rozmawiać. Prowadzę samochód.
-To zadzwoń jak wrócisz do domu. Pa, kocham
-Ok, ja też
Po powrocie do domu pomogłam Ferowi wnieść jego rzeczy na górę. Izzy znowu nie było. Znowu przesiaduje u Marca. Za niedługo to się do niego wyprowadzi. Wybrałam numer mojego chłopaka i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po trzech sygnałach.
-Hej, jest jeszcze jedno wolne miejsce. Masz może kogoś kto chciałby pojechać?-zapytał.
-Isabelle mówiła, że chciałaby pojechać
-I jedzie. Eric ją zaprosił.
-Małpa nic mi nie powiedziała... Poczekaj, zapytam się Fernando
-Fer!-krzyknęłam.
-Co?-zszedł na dół.
-Jedziesz z nami na Hawaje?
-Pewnie, odpocznę trochę od tego wszystkiego.
-To idź się pakuj, bo dzisiaj w nocy mamy samochód.
-Ok
-No to mamy komplet-usłyszałam głos Marca.
-Nie mogę się doczekać, a ty?
-Ja też, spakowana?
-Tak, już od wczoraj
-Ja jeszcze mam torbę podręczną do spakowania i to wszystko.
-Przypomniałeś mi o jednej rzeczy. Idę ją spakuje.
-Przyjadę po Was o 21.
-Nie trzeba, mam przecież samochód.
-Nie chcę, żebyś prowadziła jak jest ciemno. Może coś Ci się stać!
-Robisz się nadopiekuńczy-westchnęłam.
-Martwię się o Ciebie! To źle?!-podniósł głos.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo się rozłączył. Poboczy się i mu przejdzie, ale nie wiem dlaczego tak zareagował, to było bardzo dziwne i nie w jego stylu. 'Martwi się, bo Cię kocha'-powiedział głosik w mojej głowie. Spakowałam do torby jakieś gazety, tableta, słuchawki i Ipoda. Była dopiero 16, więc postanowiłam się przespać. Naszykowałam sobie ubranie do samolotu i położyłam się. Obudziłam się o 20. Za godzinę ma być u nas Marc. Wykąpałam się i ubrałam wcześniej przygotowany strój. Nie malowałam się, bo i tak w samolocie się rozmażę. Poszłam do kuchni. Siedział tam Fer i pił kawę.
-Jak się czujesz?-spytałam.
-Dobrze. Wstałem przed chwilą.
-Ja też, ale chyba i tak pójdę spać jak polecimy.
-Jak to ty. Zawsze śpisz w samolotach, mimo że ucinasz sobie drzemkę w dzień
-Tak, to cała ja. Gdzie jest Izzy?
-Nie wiem-odpowiedział.
W tym momencie do domu wpadła Isabelle i pobiegła na górę. Pobiegłam za nią zdziwiona, a ona po prostu wrzucała swoje rzeczy do torby.
-Co Ty robisz?!
-Pakuję się, zapomniałam spakować ubrań do końca.
-Już myślałam, że coś się stało.
-A co się miało stać?
-Myślałam, że się wyprowadzasz do Erica
-Czemu?
-Ciągle siedzisz u niego, praktycznie w domu Cię nie ma
-Ty też cały czas jesteś z Marciem! Nie masz dla mnie czasu!
-Jak możesz tak mówić? Jesteś dla mnie jak siostra, zawsze mam dla Ciebie czas!
Świetnie wszyscy się na mnie obraźcie!
Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do mojego pokoju. Zostało 15 minut do przyjazdu Marca. Postanowiłam posprawdzać, czy wszystko mam i zeszłam na dół razem z walizkami. Wzięłam jedną dużą i jedną małą i torbę podręczną. Na dole czekał już mój brat i Isabelle. Izz podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-Przepraszam
-Wybaczam, nie potrafie się na Ciebie złościć
Zadzwonił dzwonek. Mój chłopak wszedł do środka i bez słowa wziął moje walizki i zaniósł do samochodu. Próbowałam mu powiedzieć, że dam radę je zanieść, ale był nie ustąpliwy. Wsiadłam do samochodu, siedziałam obok piłkarza i nie wiedziałam dlaczego jest na mnie zły. Nie chciałam pytać. Zachowywał się jak gówniarz. Dojechaliśmy na lotnisko w około 30 minut i udaliśmy się do sali odlotów. Tam sprawdzili nasze bagaże i zabrali je do luku bagażowego, a my mogliśmy iść do samolotu. Daliśmy nasze bilety kontrolerowi i weszliśmy do środka. Wewnątrz czekali na nas wszyscy, którzy mieli z nami jechać. Przywitaliśmy się z nimi i usiedliśmy na swoich miejscach. Siedziałam obok Isabelle, bo Marc nadal miał na mnie focha. Udało mi się wywalczyć miejsce pod oknem, więc mogłam się wygodnie oprzeć i pójść spać. Obudził mnie Eric i powiedział, żebym zapięła pasy, ponieważ zaraz lądujemy. Zrobiłam to co kazał i czekałam, aż samolot wyląduje. Wyszliśmy, odebraliśmy bagaże i poszliśmy razem do poczekalni. Ja poszłam do toalety. Po powrocie zauważyłam osobę, której nie znałam, rozmawiała z Neymarem. Podeszłam do nich.
-To jest właśnie Katherina! We własnej osobie!-przywitał mnie Brazylijczyk.
-Cześć, jestem Kath. Miło mi cię poznać!-wyciągnęłam rękę.
-Rafaella, siostra tego oto obecnego glonojada!-zaśmiała się.
Roześmiałam się widząc minę Ney'a. Była bezcenna.
-Odezwał się borsuk!-odgryzł się młodszej siostrze.
Rozmawiałam jeszcze parę minut z nimi i musieliśmy się zbierać, bo przyjechały nasze taksówki. Powsiadaliśmy do samochodów i pojechaliśmy pod nasz domek. Zamarłam na widok domku, w którym będziemy mieszkać. Cały biały, z basenem i dojściem na plażę. Bosko! Weszłam do środka.
-No ferajna! Kto który zajmuje pokój?-zapytał się Gerard.
Na te słowa każdy pobiegł znaleźć idealny pokój. Zajęłam pokój z widokiem na plażę i dużym łóżkiem. Podeszłam do okna i zapatrzyłam się na wstające słońce. Poczułam jak ktoś kładzie ręce na moim brzuchu.
-Przepraszam, skarbie-usłyszałam szept koło mojego ucha.
-Nie wiem, czy ci wybaczę....Może jak ładnie poprosisz?-droczyłam się z nim.
-Bo zacznę łaskotać-pogroził mi.
-Spróbuj
I spróbował. Po 5 minutach miałam dosyć.
-Dobra, dobra! Wybaczam Ci!
Zszedł ze mnie I położył się obok.
-To będą najlepsze wakacje świata!-oznajmił po chwili.
-Zgadzam się z tobą!-przytaknęłam.
Było już późno, a więc poszłam się wykąpać I położyłam sie do łóżka. Marc poszedł do siebie I po chwili wrócił kładąc się obok mnie. Wtuliłam się w niego I oddałam się w objęcia Morfeusza.



Przepraszam za długą nieobecność. Nie moja wina, że nie miałam weny. Ale jestem. 
WAŻNE! Zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga! Piszcie czy chcecie, żebym go zawiesiła czy rozdziały mają być w dużych odstępach? 



środa, 22 lipca 2015

Rozdział 21

 *Marc *

Dlaczego jej nie powiedziałem?! Jestem kompletnym idiotą! Straciłem zaufanie najważniejszej osoby w moim życiu. Mam nadzieję, że mi wybaczy. Nie wytrzymałbym, gdyby mnie zostawiła. Kocham ją i potrzebuje. Dawny Marc Bartra, by dał sobie spokój, ale ten będzie walczył o tę dziewczynę. Boże, robię się sentymentalny. Wszedłem do mojego domu. W salonie znajdowała się Isabelle.
-O, cześć Marc!
-Cześć-odpowiedziałem.
-Co ty taki nie mrawy dzisiaj?
-Katherina mi już nie ufa-powiedziałem.
-Co zrobiłeś?!-podeszła i złapała mnie za poły bluzy.
-Nie powiedziałem jej czegoś ważnego, a ona się o tym dowiedziała i przestała mi ufać
-Co się dzieje?-spytał zdziwiony Eric, widząc swoją dziewczynę trzymającą swojego brata.
-Marcuś czegoś nie powiedział nam i Kath!
-Czego?
-No właśnie!-dołączyła się do pytanie Erica.
-Jestem ojcem
-Co?!-krzyknęła hiszpanka.
-To co słyszałaś
-Ale jak?
-Na serio mam Ci to tłumaczyć? Dobra, bocian przyniósł, zadowolona?
-Ajjj, nie wkurwiaj mnie i gadaj o co chodzi!-zaczęła do mnie podchodzić z powrotem.
-Dobra, dobra spokój kobieto!-odsunąłem się na bezpieczną odległość od wściekłej Isabelle.
-No to mów!
Zacząłem opowiadać.

*Kath *

Wyszłam z mojego pokoju i udałam się do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie i pojechałam na małe zakupy, żeby móc coś zawieść Ferowi. W drodze do szpitala, zadzwonił do mnie jakiś nieznany numer. Odebrałam.
-Kto mówi?-spytałam.
-Cześć, to ja Stella
-O,hejo
-Mogłabyś do mnie przyjechać? Wyjaśniłabym Ci całą sprawę z Marciem.
-No, ok. To może jutro?
-Ok, to będę czekać, pa pa
-Pa
Dojechałam na miejsce i wysiadłam z auta. Weszłam do środka i skierowałam się do sali, gdzie powinien leżeć mój brat, ale go tam nie było. Dowiedziałam się, że został przeniesiony do innej sali. Do 320. Udałam się tam i zobaczyłam, że Fer śpi, więc cicho położyłam zakupy na stoliku. Niestety jak to ja musiałam coś zwalić. Tym razem padło na książkę. Fernando się obudził.
-Nie chciałam Cię budzić, przepraszam
-Nic się nie stało i tak miałem już wstawać
-Jak się czujesz?-zapytałam.
-Dobrze, możliwe, że za dwa dni mnie wypuszczą
-To dobrze
-Widzę, że coś Cię trapi, powiedz mi
Opowiedziałam mu o tym co się wczoraj dowiedziałam.
-Mam mu wybaczyć? Kocham go, ale boję się, że mnie znowu okłamie
-On też Cię kocha. Wybacz mu, bo z nim jesteś szczęśliwa, tak jak nigdy nie byłaś.
-Tak zrobię, dziękuje braciszku!
-Nie ma za co-uśmiechnął się.
Musiałam już iść, bo mam nagrywanie w studiu. Nagrywałam mój nowy kawałek. Śpiewając zapomniałam o całym świecie. Muzyka zawsze była dla mnie odskocznią. Przy niej zawsze się odprężałam. Od małego dziecka kochałam tańczyć i śpiewać.

*Marc *
-Jak mogłeś? I ona Ci wybaczyła?! Dlaczego to zrobiłeś?
-Nie wiem! Byłem zazdrosny o Neymara, chciałem ją mieć tylko dla siebie i zgubiłem gdzieś zdrowy rozsądek
-Współczuję jej i Kath. Kim jest ta dziewczyna?-zapytała.
-Nazywa się Stella Da Silva Santos-powiedziałem.
-Żona Neymara? Twojego najlepszego przyjaciela?
-Tak
-Nie wiem, czy Katherina mi wybaczy
-Postaraj się, a na pewno to zrobi
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem i ujrzałem Katherinę.
-Kochanie, ja Cię strasznie przepraszam. Powinienem Ci powiedzieć na początku naszej znajomości, ale bałem się, że mnie zostawisz. Blagam nie rób tego, bo wtedy odejdzie cały mój świat. Kiedyś na pierwszym miejscu u mnie była piłka, teraz jesteś ty
-Nie miałam takiego zamiaru
-Kocham Cię!
-Ja Ciebie też
Poszedłem razem z nią do salonu, gdzie miziali się na kanapie Eric i Isabelle.
-Ej, gołąbki. Nie za dobrze się czujecie, w moim domu?
-Bardzo dobrze-odpowiedział mój brat.
-To zbierać dupy w troki i do domu się obściskiwać
-Ok, ale wiedz jedno
-Co?
-Masz gejowskie spodenki
-Sam masz gejowskie spodenki
Er miał dokładnie takie same spodenki jak ja.
-Ty masz
-Masz takie same spodenki
-Ale twoje są bardziej pedalskie
Od dwóch dni specjalnie zakłada takie same spodnie jak ja i się ze mną kłóci. Debil jeden. I on jest moim bratem? Podmienili go w szpitalu. Nawet nie jest podobny, a niby jesteśmy bliźniakami. Sorry, ale ja nie wyglądam jak lama tranwestyta.
-Idź spać, lamo
-Będziesz coś chciał ode mnie zobaczysz!
-Dobra, dobra
Zadzwonił mój telefon.
-Marc? Masz ochotę na zrobienie urodzin Katherinie na Hawajach?-spytał Neymar.
-Jasne,jesteś genialny Ney! A kto jeszcze idzie?
-Leo z Anto, Gerard z Shak, Ja z Stellą, no i ty z Kath
-Ok
-Pojutrze wyjazd
-Ok
Brat wyszedł razem z Izzy, a moja dziewczyna siedziała na kanapie z Niną na kolanach.
-Kath, mam dla ciebie niespodziankę, pojutrze wyjeżdżamy
-Gdzie?-uśmiechnęła się.
-Co to, by była niespodzianka, gdybym Ci powiedział?
-Żadna, a jakie rzeczy mam spakować?
-Letnie, bo tam będzie gorąco
-Ok

Pożegnała się ze mną i poszła. Byłem szczęśliwy, że mi wybaczyła i wszystko będzie już dobrze. Choć ciągle się o nią bałem. Chyba jej zaproponuje wspólne mieszkanie, żeby móc ją bardziej chronić. Wykąpałem się i położyłem do łóżka. Zasnąłem myśląc, jak będzie na tych Hawajach.  

Strój Kath

Mam nadzieję, że się podoba ♥
                                                        Czytasz=komentujesz ☺









czwartek, 9 lipca 2015

Ogłoszenie parafialne.

Hej,kochani ♥ Jak Wam się spodobał ostatni rozdział? :) Mam do was pytanie: Chcę dodać playlistę do bloga. Chcecie? Jak tak to podajcie piosenki jakie chcecie, żebym umieściła w playliście i gatunki jakie chcecie, żeby się pojawiły i czy te piosenki mają byś smutne,wesołe czy jakie xD

Do następnego,miśki :*




Rozdział 20

*Marc *
Jechałem dzisiaj do Neymara, to mój najlepszy przyjaciel. Odwiedzałem mojego syna. Tak, jestem ojcem. Dwa lata temu przed poznaniem Melissy, zakochałem się w jednej dziewczynie. Ale zrobiłem coś głupiego. Byłem z nią, ale przez Neya wymyśliłem zakład. Kochałem ją, ale ona kochała innego i dla zemsty zgwałciłem tą dziewczynę. Ona zaszła w ciążę. Santos odszedł od niej. Trafiła do szpitala, przez próbę samobójczą. Przeze mnie... Przeprosiłem ją. Wybaczyła. Teraz jesteśmy przyjaciółmi. Dojechałem na miejsce. Zapukałem do drzwi, otworzył mi właściciel domu.
-Siema, stary!-przybyliśmy szatę.
-Taata!-podbiegł do mnie mój mały szkrab. Wziąłem go na ręce i zrobiłem samolocik. Zaśmiał się. Po chwili przyszła mama młodego.
-Hej, Marc!-przytuliła mnie.
-Cześć, Stell!
-Co Cię sprowadza w nasze skromne progi?
-Przyjechałem do małego i do was
-To się dobrze składa
-Czemu?
-Bo mamy zaproszenie
-Jakie?
-Na ślub. Mike żeni się z tą dziewczyną, o której Ci opowiadałem
-To świetnie! Na pewno przyjdę
-Możesz kogoś zabrać ze sobą.
-Kiedy przyjdziesz na trening?-spytałem Stelli.
-Możliwe, ze jutro, bo wracam do pracy
-Ooo to fajnie, bo chłopcy już zaczęli tęsknić. Szkoda tylko, że Pep już nie pracuje w FCB, tylko jest trenerem Bayernu
-No, ale Luis też sobie nieźle radzi-powiedział Neymar.
-Tak, jest bardzo dobrym trenerem-dodała Stella.
-Małego damy pod opiekę niani, albo do żłobka
-Lepiej do żłobka, dobrą nianię ciężko jest znaleźć. Nie każda będzie się dobrze zajmowała Julio-powiedziałem.
Pogadaliśmy jeszcze z godzinę i musiałem jechać, bo zadzwonił do mnie Eric i kazał mi natychmiast przyjechać.
-Słuchaj,mamy problem-powiedział na przywitanie.
-Co się stało?
-Ci goście, którzy do ciebie wydzwaniali, to nie byle jaki gang. To bracia Cano, drugi najgroźniejszy w całym mieście
-Ale co oni chcą od Kath?!
-Nie wiem, ale trzeba wzmocnić ochronę
-Tylko tak, żeby się nie dowiedziała!
-Spokojnie, ja już o wszystko zadbam. Gdzie teraz idziesz?
-Na trening
-Zabierzesz Katherine?
-Chyba tak, jeśli będzie chciała
-Będzie, bo dzwoniła do mnie i pytała, czy masz trening
-Ok,to pa-pożegnałem się.

Wsiadłem do auta, zadzwoniłem do mojej dziewczyny i zapytałem czy chce iść ze mną na trening. Zgodziła się. Zahaczyłem o mój dom po torbę treningową i pojechałem po nią.
*Kath *
Wysiedliśmy z samochodu pod stadionem. Marc kazał mi się udać na murawę. Zrobiłam tak jak kazał.
-Kim pani jest?-spytał jakiś mężczyzna.
-Jestem Katherina Navarro-odpowiedziałam.
-A co pani tutaj robi?
-Przyszłam na trening mojego chłopaka
-A kim jest ten chłopak?
-Marc Bartra
-Aha, czyli mogę panię wpuścić-uśmiechnął się.
-Dziękuje
Usiadłam na trybunach i czekałam na rozpoczęcie.
-Przepraszam mogę tutaj usiąść-zapytała jakaś młoda dziewczyna.
-Tak, jasne
-Stella jestem-przedstawiła się.
-Katherina, dla przyjaciół Kath-uśmiechnęłam się do niej.
-Navarro?
-Tak
-Uwielbiam twoje piosenki!
-Dzięki, miło mi to słyszeć
Po chwili wyszli piłkarze. Szczerze mówiąc nigdy nie byłam na Camp Nou, dłużej niż na koncercie. Zaczęli rozgrzewkę. Po jakiejś minucie zauważyłam, że przede mną stoi wózek. I to był wózek należący do Stelli.
-Masz dziecko?-spytałam z ciekawości.
-Tak, ma dwa latka
-Jak się nazywa?
-Julio-powiedziała.
-Ładne imię
Podbiegł do nas chłopak i przywitał się ze Stell. Odwrócił się do mnie i podał mi rękę.
-Neymar Da Silva Santos Junior
-Katherina Angelina Navarro,miło mi
-Mi też
-Może zagrasz z nami?
-Nie umiem-przyznałam się-a ogólnie nie mam stroju, a w sandałach biegać nie będę
-Możemy ci pożyczyć, ile masz wzrostu? Dopasujemy długość stroju
-1,65m
-O to strój Leo będzie na Ciebie idealny
-Ok, ale co z butami?
-Jaki rozmiar?
-39/40
-No to się dobrze składa, bo akurat mamy ten rozmiar
Przyniósł mi korki i poszedł do Lionela Messiego. Po chwili oboje poszli w kierunku szatni i przynieśli mi strój. Ubrałam go w łazience i wróciłam na murawe. Rozpoczęliśmy mecz. Byłam w drużynie z Neyem, Leo, Andresem, Xavim, przeciwko Marcowi, Gerardowi, Ivanowi,Daniemu i Luisowi. Powiem szczerze, że całkiem nieźle mi idzie. Jeszcze nie zostałam sfaulowana. To dobrze. Nagle poczułam jak ktoś na mnie wpada. Krzyknęłam z zaskoczenia. Okazało się, że to Pique i Alves się ganiali i nie zauważyli mnie. Upadliśmy.
Leżałam na samym dole.
-Wstawać ze mnie tłumoki arabskie, bo jak was pizgne to wam zęby nosem wylecą!-wydarłam się na tych debili.
-To jego wina-wskazali na siebie nawzajem.
-Jak dzieci-zepchnęłam ich i wstałam.
Oni tam dalej się kłócili, a ja poszłam do Marca. Pocałował mnie czule i namiętnie. Za nami usłyszałam głośne:Uuuuuuuu.
-Zamknąć się pajace!-powiedział do nich Marc.
-Ale i tak nas kochasz,Marcusiu-rzekł Neymar.
-Taaa, jak pies pchły
-Czyli bardzo!-zarechotał.
-Ehhh, żyje wśród dekli

Miałam z nich niezły ubaw. Zauważyłam, że piłkarze Barcy są bardzo skorzy do żartów. Nie przeszkadzało mi to. Lubię jak ktoś jest taką pozytywną duszą towarzystwa. Po treningu wzięłam prysznic, używając żelu Marca. Pachniał męsko. Podoba mi się ten zapach. Wsiadłam do samochodu. Postanowiłam zapytać się go o dziecko Stelli.
-Kochanie, jak to się stało, że Stella ma dziecko, przecież jest jeszcze młoda
-Przez gwałt-wymamrotał cicho.
-Jak to?-zdziwiłam się.
-No została zgwałcona i zaszła w ciążę
-Ney jej nie zostawił?
-Ney ją bardzo kocha, ale opuścił ją, a ona chciała popełnić samobójstwo, ale się nie udało
-Szkoda mi jej-powiedziałam.
Zadzwonił telefon Marca.
-Odbierz, ja nie mam jak
Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Zapomniałeś pożegnać się z synem, cały czas gaworzy: 'Gdzie jest tata,gdzie jest tata”-powiedziała dziewczyna Santosa.
-Co?! Jakie kurwa dziecko?
-To ty Kath?-wyjąkała.
-Tak, Marc prowadzi
-Zostawię to jemu do tłumaczenia, jak będziesz chciała to przyjdziesz i ja opowiem ci moją wersję-rozłączyła się.
Byłam wściekła. To on zgwałcił Stellę? Jak mógł! Nie mogę w to uwierzyć. Byłam też zła za to, że mi nie powiedział. Dojechaliśmy pod mój dom. Jak najprędzej wysiadłam z auta. Marc pobiegł za mną. Złapał mnie za rękę. Wyrwałam się i krzyknęłam:
-Dlaczego ją tak skrzywdziłeś? I dlaczego do cholery jasnej mi nic nie powiedziałeś, że masz dziecko?!
-Pozwól, że ci to wyjaśnię-poprosił.
-Ok
Opowiedział mi całą historię. Teraz to dopiero nie wiedziałam co powiedzieć.
-Marc, ja muszę to przemyśleć. Zadzwonię do ciebie
-Dobrze, będę czekał. I przepraszam, że Cię okłamywałem-pocałował mój policzek i odszedł.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do łazienki. Musiałam wziąć długą i relaksującą kąpiel. Kąpiąc się, przemyślałam sprawę gwałtu i kłamstwa mojego chłopaka. Zrozumiałam jego zachowanie. Mimo wszystko go kocham, z dzieckiem, czy bez dziecka-co za różnica? Wybaczę mu, tak jak Stell.

Strój Katheriny

Dzisiaj trochę dłuższy ♥ Do następnego :)


wtorek, 7 lipca 2015

♥ LIEBSTER BLOG AWARD ♥

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania."

Dziękuje za nominację: Weronika Osman.

Odpowiedzi na pytania:
1.Czym się interesujesz?

Lubię czytać książki, słuchać muzyki, oglądać mecze i pisać opowiadania :)

2.Jakie plany masz na wakacje?

W sumie to nie mam żadnych xD Może pojadę z siostrą do Krakowa, może do koleżanki, albo zostanę w domu i jakoś inaczej spędzę wolny czas ;)

3.Jak dążysz do realizacji swoich marzeń?

Sama nie wiem. Czasem same się spełniają. Jednym z moich marzeń było spotkanie przyjaciela na całe życie i się udało :D

4.Co cię codziennie motywuje?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale chyba przyjaciółka, mój nieźle sarkastyczny głos wewnętrzny, który nazywa się Bamboleo :D

5.Jaką jesteś osobą? Zamknięta w sobie, otwarta na nowe znajomości, smutna, wesoła, pogodna, klasowy śmieszek, łatwo przywiązujesz się do ludzi, denerwująca jesteś, łatwo zdobywasz przyjaciół, trudno zdobyć twoje zaufanie, nie nawiązujesz łatwo kontaktów z innymi ludźmi, nieśmiała, przebojowa?

Nie nawiązuje łatwo kontaktów z ludźmi, trudno zdobyć moje zaufanie, bo ktoś już kiedyś go nadużył. Czasem jestem denerwująca xD Jestem małym wrednym ludkiem lol xd Pewna osoba twierdzi, że jestem mega zabawna (z czym się nie zgadzam) Zbyt łatwo przywiązuje się do ludzi

6.Ulubione filmy?

Piraci z Karaibów (wszystkie części) , ogólnie wszystkie filmy z Johnnym Deppem :D

7.Ulubiony piłkarz i dlaczego?

Nie umiem wybrać jednego :c Kilku moich ulubionych: Neymar Jr., Lionel Messi, Cristiano Ronaldo, Wojciech Szczęsny

8.Ulubione kluby (niekoniecznie piłkarskie) i reprezentacje?

Fc Barcelona, Real Madryt, Borussia Dortmund i Arsenal Londyn. A reprezentacje: Brazylia, Kolumbia, Polska, Hiszpania, Portugalia i Argentyna :)

9.Czytasz książki? Jeśli tak to jaka jest twoją ulubioną?

Uwielbiam czytać,ale nie mam jednej ulubionej :D Lubię Dary Anioła (polecam), Harry Potter, Córka dymu i kości

10.Grasz w jakieś gry komputerowe?


Nie, jestem totalnym laikiem w tych sprawach xD

Nominuje:


http://do-you-believe-in-destiny-shakira.blogspot.com/




http://neymarneyney.blogspot.com/

Moje pytania: 
1. Jakie lubisz opowiadania? Smutne, z happy endem?
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
3. Ulubiony piłkarz? Dlaczego akurat ten?
4.  Jakiej słuchasz muzyki?
5. Jesteś tolerancyjna?
6. Co sądzisz o akcji z tęczowymi profilówkami na fb? 




Jeszcze raz dziękuję! ♥♥

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 19

-Mam dla pani dwie wiadomości, od której zacząć?
-Może od tej dobrej-odpowiedziałam.
-Pani brat żyje,ale jest bardzo osłabiony
-To dobrze. Mogę się z nim zobaczyć?
-Tak, sala 114
Poszłam w kierunku wskazanej sali. Weszłam do środka. Na łóżku leżał Fernando. Był strasznie blady. Podeszłam do niego i usiadłam na krześle, które stało obok
-Dlaczego to zrobiłeś? Wystarczy, że mama nie żyje-powiedziałam,łapiąc go za rękę.
Wiedziałam, że nie odpowie, ale uspokajało mnie mówienie do brata. Pewnie bym się rozpłakała, a tak to mówię. Nie rozumiem dlaczego to zrobił, przecież mógł mi się wygadać, pomogłabym mu. Niestety długo nie wytrzymałam i po chwili leżałam na koszuli Fera, płacząc.
-Nie płacz-usłyszałam słaby głos.
-Feruś?
-Od lat tak do mnie nie mówiłaś
-Jak się czujesz?
-Już mi lepiej-odpowiedział.
-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytałam.
-Czułem się jak kawałek szmaty,straciłem wiarę, że dla kogoś jestem ważny
-Dla mnie jesteś i dla Izzy-przerwałam mu.
-Teraz to zrozumiałem-przytulił się.
Objęłam go w pasie. Siedzieliśmy tak dopóki nie wyrzucił mnie doktor. Obiecałam mu, że przyjdę jutro. Wyszłam ze szpitala, zabierając po drodze Isabelle. Wróciłyśmy do domu,wypiłyśmy ciepłą herbatę i poszłyśmy spać. Ja i ona byłyśmy zmęczeni całym tym dniem.
Następnego dnia przyszedł Marc. Zauważył, że jestem smutna. Podszedł do mnie, złapał za ramiona i spytał:
-Co się stało?
-Fer próbował się zabić
-Dlaczego?
-Zerwała z nim dziewczyna i powiedziała, ze jest nikim, a on w to uwierzył
-A jak się czuje?
-Jest strasznie osłabiony, ale wybudził się ze śpiączki
    *Marc *
Współczuje Katherinie. Nie wiem co bym zrobił, gdyby to Eric popełnił samobójstwo. Chyba bym poszedł w jego ślady. Ona jest strasznie silna. Podziwiam ją za to. Siedziałem z nią, aż do popołudnia. Nie mogłem dłużej, bo mam trening. Jadąc na niego rozmyślałem o problemach Kath. Jej coś grozi. Ten typek, z którym rozmawiałem chce skrzywdzić moją dziewczynę. Muszę poprosić Erica o ochronę dla niej. Nie chcę, żeby ktoś ją zranił. Nie bardziej niż ja. Krzywdzę ją ie mówiąc prawdy o sobie. Nie mogę się przyznać. Boje się, że ją stracę. Pierwszy raz w życiu kocham. I jestem kochany. Za to jaki jestem, a przynajmniej jakiego udaje. Tak naprawdę jestem zimnym skurwielem bez uczuć, ale ona je we mnie wyzwala. Budzi we mnie moją dobrą stronę. Sprawia, że chcę wyjść do parku, rozdawać dzieciom lizaki i podskakiwać, śpiewając piosenkę „You're never full dressed without a smile” No dobra, z tym podskakiwaniem przesadziłem. Kocham ją. I nigdy nie przestanę, nawet jeśli mnie znienawidzi. A znienawidzi mnie jeśli się dowie kim jestem. Dojechałem na parking i wysiadłem z auta. Udałem się do szatni, gdzie przywitałem się z kolegami. Przebrałem się i mogłem iść na boisko. Trener miał nam coś ważnego do ogłoszenia.
-Słuchajcie, wiecie, że za niedługo rozegramy bardzo ważny mecz z Realem Madryt i chciałbym, żebyście dołożyli wszystkich sił i wygrali to spotkanie, postaracie się?
-Tak,trenerze!-odpowiedzieliśmy chórem.
-To rozgrzewka! Leo,prowadzisz!
Rozgrzewka trwała 15 minut, a potem mecz. Moja drużyna wygrała z drużyną Neymara. Przybiliśmy sobie piątki i wróciliśmy do przebieralni. Wziąłem prysznic i pojechałem do domu. Czekał tam na mnie Eric.
-Wiesz, że 25 czerwca Katherina ma urodziny?
-Wiem, a ty skąd to wiesz?
-Izzy mi powiedziała
-Aha, robimy imprezę co nie?
-Tak, w klubie w centrum planowaliśmy zrobić
-Myślałem, żeby zrobić to tutaj
-Też dobry pomysł
-Przystroilibyśmy ten dom, może jakiś bal przebierańców?
-Idealnie! Idę to obgadać z Isabelle,pa!
-A mam jeszcze jedną sprawe
-Jaką?-spytał.
-Potrzebuję ochrony dla Katheriny, coś jej grozi
-Chodzi o tego chłopaka?
-Tak
-To poproszę Jose, Enrique i Miquela
-Dziękuje,Eric!
-Nie ma sprawy
To już za tydzień, urodziny Kath. Trzeba się sprężyć. Poszedłem pograć w fifę. Po dwóch godzinach grania, postanowiłem pójść spać. Napisałem jeszcze do Katheriny.

Do:Misia ♥
Dobranoc, kochanie :* Słodkich snów ♥

Po kilku chwilach odpisała:

Od:Misia ♥
Dobranoc, lamo :* Kocham Cię ♥

Położyłem się do łóżka i z uśmiechem na ustach zasnąłem.

*Ralph*

-Jak długo jeszcze mamy czekać?-spytałem mojego brata.
-Po jej urodzinach zaplanowałem spotkanie na rogu jednej, dość popularnej ulicy
-A jak tam Eric Bartra?
-Nadal nie wie, że to my
-I się nie dowie-zacząłem się śmiać
-Ale Marc zaczyna coś podejrzewać
-Jak pocałujesz tą lalunie to już nie będzie taki podejrzliwy
-Ja idę, mam randkę
-Kogo znowu wyrwałeś?
-Piosenkareczka się jedna nawinęła i tak o to mam nową dziewczynę
-Ależ z Ciebie casanova-prychnąłem.
-Nie bądź taki cyniczny,braciszku
-A ty taki do przodu, bo ktoś Ci z tyłu zajebie
-Hahaha, bardzo śmieszne, nara

Jest ode mnie młodszy z rok, a taki głupi. Niestety ktoś tu musiał odziedziczyć lepsze geny. A teraz muszę się zająć naszym planem uprowadzenia jednej gwiazdeczki.

                           
Ralph Cano

Raphael Cano
Jestem zawiedziona brakiem aktywności z waszej strony :c 2 komentarze? Na serio? Rozdziały będą się pojawiać jak je napiszę :) Nie opuściłam tego opowiadania-jak niektórzy śmią twierdzić- :) 


                                                               4 kom=nowy rozdział
Dziękuje za każdy pojawiający się komentarz! Dają bardzo dużo motywacji do napisania rozdziału dla Was ♥