-Mam dla pani dwie wiadomości, od
której zacząć?
-Może od tej dobrej-odpowiedziałam.
-Pani brat żyje,ale jest bardzo
osłabiony
-To dobrze. Mogę się z nim zobaczyć?
-Tak, sala 114
Poszłam w kierunku wskazanej sali.
Weszłam do środka. Na łóżku leżał Fernando. Był strasznie
blady. Podeszłam do niego i usiadłam na krześle, które stało
obok
-Dlaczego to zrobiłeś? Wystarczy, że
mama nie żyje-powiedziałam,łapiąc go za rękę.
Wiedziałam, że nie odpowie, ale
uspokajało mnie mówienie do brata. Pewnie bym się rozpłakała, a
tak to mówię. Nie rozumiem dlaczego to zrobił, przecież mógł mi
się wygadać, pomogłabym mu. Niestety długo nie wytrzymałam i po
chwili leżałam na koszuli Fera, płacząc.
-Nie płacz-usłyszałam słaby głos.
-Feruś?
-Od
lat tak do mnie nie mówiłaś
-Jak
się czujesz?
-Już
mi lepiej-odpowiedział.
-Dlaczego
to zrobiłeś?-zapytałam.
-Czułem
się jak kawałek szmaty,straciłem wiarę, że dla kogoś jestem
ważny
-Dla
mnie jesteś i dla Izzy-przerwałam mu.
-Teraz
to zrozumiałem-przytulił się.
Objęłam
go w pasie. Siedzieliśmy tak dopóki nie wyrzucił mnie doktor.
Obiecałam mu, że przyjdę jutro.
Wyszłam ze szpitala, zabierając po drodze Isabelle. Wróciłyśmy
do domu,wypiłyśmy ciepłą herbatę i poszłyśmy spać. Ja i ona
byłyśmy zmęczeni całym tym dniem.
Następnego
dnia przyszedł Marc. Zauważył, że jestem smutna. Podszedł do
mnie, złapał za ramiona i spytał:
-Co się
stało?
-Fer
próbował się zabić
-Dlaczego?
-Zerwała z
nim dziewczyna i powiedziała, ze jest nikim, a on w to uwierzył
-A jak się
czuje?
-Jest
strasznie osłabiony, ale wybudził się ze śpiączki
*Marc *
Współczuje
Katherinie. Nie wiem co bym zrobił, gdyby to Eric popełnił
samobójstwo. Chyba bym poszedł w jego ślady. Ona jest strasznie
silna. Podziwiam ją za to. Siedziałem z nią, aż do popołudnia.
Nie mogłem dłużej, bo mam trening. Jadąc na niego rozmyślałem
o problemach Kath. Jej coś grozi. Ten typek, z którym rozmawiałem
chce skrzywdzić moją dziewczynę. Muszę poprosić Erica o ochronę
dla niej. Nie chcę, żeby ktoś ją zranił. Nie bardziej niż ja.
Krzywdzę ją ie mówiąc prawdy o sobie. Nie mogę się przyznać.
Boje się, że ją stracę. Pierwszy raz w życiu kocham. I jestem
kochany. Za to jaki jestem, a przynajmniej jakiego udaje. Tak
naprawdę jestem zimnym skurwielem bez uczuć, ale ona je we mnie
wyzwala. Budzi we mnie moją dobrą stronę. Sprawia, że chcę wyjść
do parku, rozdawać dzieciom lizaki i podskakiwać, śpiewając
piosenkę „You're never full dressed without a smile” No dobra, z
tym podskakiwaniem przesadziłem. Kocham ją. I nigdy nie przestanę,
nawet jeśli mnie znienawidzi. A znienawidzi mnie jeśli się dowie
kim jestem. Dojechałem na parking i wysiadłem z auta. Udałem się
do szatni, gdzie przywitałem się z kolegami. Przebrałem się i
mogłem iść na boisko. Trener miał nam coś ważnego do
ogłoszenia.
-Słuchajcie,
wiecie, że za niedługo rozegramy bardzo ważny mecz z Realem Madryt
i chciałbym, żebyście dołożyli wszystkich sił i wygrali to
spotkanie, postaracie się?
-Tak,trenerze!-odpowiedzieliśmy
chórem.
-To
rozgrzewka! Leo,prowadzisz!
Rozgrzewka
trwała 15 minut, a potem mecz. Moja drużyna wygrała z drużyną
Neymara. Przybiliśmy sobie piątki i wróciliśmy do przebieralni.
Wziąłem prysznic i pojechałem do domu. Czekał tam na mnie Eric.
-Wiesz, że
25 czerwca Katherina ma urodziny?
-Wiem, a ty
skąd to wiesz?
-Izzy mi
powiedziała
-Aha,
robimy imprezę co nie?
-Tak, w
klubie w centrum planowaliśmy zrobić
-Myślałem,
żeby zrobić to tutaj
-Też dobry
pomysł
-Przystroilibyśmy
ten dom, może jakiś bal przebierańców?
-Idealnie!
Idę to obgadać z Isabelle,pa!
-A mam
jeszcze jedną sprawe
-Jaką?-spytał.
-Potrzebuję
ochrony dla Katheriny, coś jej grozi
-Chodzi o
tego chłopaka?
-Tak
-To
poproszę Jose, Enrique i Miquela
-Dziękuje,Eric!
-Nie ma
sprawy
To już za
tydzień, urodziny Kath. Trzeba się sprężyć. Poszedłem pograć w
fifę. Po dwóch godzinach grania, postanowiłem pójść spać.
Napisałem jeszcze do Katheriny.
Do:Misia ♥
Dobranoc,
kochanie :* Słodkich snów ♥
Po kilku
chwilach odpisała:
Od:Misia ♥
Dobranoc,
lamo :* Kocham Cię ♥
Położyłem
się do łóżka i z uśmiechem na ustach zasnąłem.
*Ralph*
-Jak długo
jeszcze mamy czekać?-spytałem mojego brata.
-Po jej
urodzinach zaplanowałem spotkanie na rogu jednej, dość popularnej
ulicy
-A jak tam
Eric Bartra?
-Nadal nie
wie, że to my
-I się nie
dowie-zacząłem się śmiać
-Ale Marc
zaczyna coś podejrzewać
-Jak
pocałujesz tą lalunie to już nie będzie taki podejrzliwy
-Ja idę,
mam randkę
-Kogo znowu
wyrwałeś?
-Piosenkareczka
się jedna nawinęła i tak o to mam nową dziewczynę
-Ależ z
Ciebie casanova-prychnąłem.
-Nie bądź
taki cyniczny,braciszku
-A ty taki
do przodu, bo ktoś Ci z tyłu zajebie
-Hahaha,
bardzo śmieszne, nara
Jest ode
mnie młodszy z rok, a taki głupi. Niestety ktoś tu musiał
odziedziczyć lepsze geny. A teraz muszę się zająć naszym planem
uprowadzenia jednej gwiazdeczki.
Ralph Cano |
Raphael Cano |
4 kom=nowy rozdział
Fajnie, że z Ferem nawet okej, ale martwię się o Kath :c czekam na kolejny. A co do komentarzy to lepiej 2 niż wcale miałoby ich nie być ;) ~Pysiek ;3
OdpowiedzUsuńHej chciałabym cię poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :) Więcej u mnie http://opowiadanie-neymar-marika.blogspot.com/p/liebster-blog-award_28.html
OdpowiedzUsuń