*Kath*
Wróciłam z komisariatu i poszłam do kuchni. Zastałam tam Izzy, przytuliłam się do niej i zaczęłam płakać.
-Nie płacz, mała! Kto jest winny?
-Nie wiadomo! Śledztwo wciąż trwa
Zjadłam kolację i udałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam. Pogrzeb jest pojutrze, a ja nie mam żadnych czarnych ubrań. Muszę iść do centrum. Ciekawe kto go zabił i dlaczego? Może komuś zalazł za skórę? Albo miał jakieś problemy z prawem. Zasnęłam dopiero o 3 nad ranem. Obudziłam się o 12 w południe. Poszłam z Isabelle na zakupy. Kupiłam jakąś czarną sukienkę do kolana i szpilki. Dostałam sms'a od nieznanego numeru. "Hej, to ja Marc. Jutro pogrzeb, prawda?" Odpisałam: "Tak, co robisz?"
-"Myślę, a ty?"
-"Nad czym tak myślisz?"
-"Czy poszłabyś ze mną na spacer? W sobotę o 16?
'Jasne, czemu nie? Ja lecę papa ;*"
-Słucham?
-Czy moglibyście być cicho, bo chcę spać, a tak się drzecie, że nie mogę?
-Jasne, a może dołączysz do nas?
-Nie mogę, ważna uroczystość
-Ślub?
-Nie, pogrzeb!
-A to trzeba wypić za zmarłego! Wchodź do środka i nu nu nu! Nie machaj mi tu rączkami przed twarzą, tak przy okazji Neymar jestem!
-Katherina-odburknęłam.
Nie miałam ochoty na żadną impreze. Niestety ten chłopak jest tak uparty, że masakra. Nalał mi jakiegoś drinka. Wypiłam go i od razu poczułam się lepiej. Piłam razem z piłkarzami FCB. Nie przeszkadzało mi to zbyt bardzo. Do czasu... Wychodziłam właśnie na balkon, gdy wpadłam na Marca.
-O Marcuś, a co ty tutaj robisz?-uwiesiłam mu się na szyi.
-Stoję, nie widać!-odburknął i odepchnął mnie.
Odszedł. Patrzyłam jak wychodzi z pomieszczenie. Co z nim się dzieje? Faceci są dziwni. Jedneo dnia są normalni, pomagają ci, a następnego mają Cię gdzieś. Gbury. Wyszłam i zrobiłam coś czego dawno nie robiłam. Zapaliłam papierosa. Obok mnie stanął Neymar i też zapalił.
-Nie wiedziałem, że palisz. Od kiedy?
-Od 3 lat, z przerwami, a ty?
-Ja od 2 bez przerw-podszedł do mnie.
Ujął pod brodę i pogładził po policzku. Zaczął całować linie mojej szczęki. Nie sprzeciwiałam się. Schodził coraz niżej. Powoli się opamiętywałam. Odepchnęłam go i spoliczkowałam. Wybiegłam z pokoju i wróciłam do siebie. Z myślami o moim postępowaniu zasnęłam.
*Marc*
Jak ona mogła z tym dupkiem się całować?! Każdy wie jak on traktuje dziewczyny. To ja przy nim jestem aniołkiem. Zabawi się nią i zostawi jak każdą. Wróciłem do pokoju. Usłyszałem kawałek rozmowy Neymara z Messim.
-Wiesz Leo, że ta dziewczyna będzie moja, czy będzie tego chciała czy nie!
-Nie sądzę, że to dobry pomysł!-odpowiedział Lionel.
-Ja też nie-powiedziałem spokojnie.
Obrócił się w moją stronę, gdy ujrzał moje spojrzenie od razu struchlał. Złapałem go za poły kurtki i podniosłem do góry.
-Jeśli ją tkniesz, choć paluszkiem to zapłacisz, rozumiesz to?! Katherina jest nietykalna dla takich skurwieli jak ty!
-Jak ty jesteś aniołek, to ja jestem Matka Teresa!
Uderzyłem go w szczękę. Mojego najlepszego przyjaciela! Zaczęliśmy się bić. Reszta ledwo nas odciągnęła od siebie. Wyszłem stamtąd jak najprędzej. Postanowiłem pójść do mojego przyjaciela z czasów dziecinstwa. Joseph zawsze mi pomaga. Razem poszliśmy na impreze, zalałem się w trupa. Zasnąłem dopiero o 6 rano.
*Katherina*
Pogrzeb minął szybko. Uroniłam kilka łez, choć udawanych. Nie żałowałam śmierci Jose. Wróciłam do Barcelony. Poszłam od razu do Stefano. Postanowiłam wziąć udział w tej sesji. Ucieszył się. Sesja jeszcze dzisiaj. Pojechałam do studia. Michał skierował mnie do garderoby. Będę reklamować dżinsy. Ubrałam spodnie i kamizelke. Nie miałam żadnego stanika. Wstydziłam się i to bardzo. Mama Stefano jak zwykle zrobiła mi makijaż. Pocieszyła mnie. Powiedziała, że ten chłopak jest bardzo miły. Po wykonanym makijażu udałam się do miejsca, w którym mają być wykonane zdjęcia. Zobaczyłam łóżko i chłopaka, w którym byłam zakochana. Marc uśmiechnął się. Zaczęliśmy pozować. Fotograf kazał położyć się na łóżko, a Marcowi objąć moje piersi ramieniem. O dziwo nie byłam skrępowana. Czułam się dobrze. Michał porobił jeszcze trochę zdjęć i byliśmy wolni. Jak wychodziłam zaczepił mnie Marc.
-Hej, może przeniesiemy nasz spacer na dzisiaj? Jest taka ładna pogoda
-Jasne, chodźmy-uśmiechnęłam się.
Poszliśmy na spacer po parku. W pewnym momencie Bartra się zatrzymał. Zapatrzył się w jakieś drzewo. Pomachałam mu ręką przed twarzą i nic.
-Mam dość!-nagle krzyknął.
-Czego?
-Udawania, że Cię nie kocham!
Zamurowało mnie. Nie odpowiadałam przez jakiś czas.
-Wiem, że mnie nie kochasz, ale odpowiedź byłaby miła-zaśmiał się cierpko.
-Ja po prostu nie wiem co powiedzieć. Kocham Cię, ale boję się, że znowu zostanę zraniona.
-Obiecuję, że nigdy Cię nie zranię! Jak mógłbym skrzywdzić moją ukochaną, no jak?
Pocałowałam go. Całował czule i tak jakby z obawą? Przysunęłam się bliżej niego i wplotłam ręce w jego włosy. Pogłebiał pocałunek coraz bardziej, nasze języki tańczyły jakiś taniec znany tylko im. Bardzo mi się to podobało.
-Zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Tak, tak, tak!
Zaczęliśmy się ścigać po parku. Oczywiście mój chłopak mnie złapał. W końcu kto tu jest piłkarzem? Poszliśmy dalej ścieżką, trzymając się za rękę. W pewnym momencie Marc zauważył jak jakaś mała dziewczynka weszła na jezdnie, bo dochodziliśmy do drogi. Akurat jechał jakiś samochód. Bartra pobiegł i odepchnął dziewczynkę na bok, a sam wpadł na maskę auta. Szybko wezwałam pogotowie. Podbiegłam do Marca. Jego puls był ledwo wyczuwalny. Płakałam. Za jakiś czas przybiegła jakaś kobieta i chciała dziękować, lecz zobaczyła stan mężczyzny. Zaczekała ze mną, aż przyjechała karetka. Pojechałam razem z nim do szpitala. W szpitalu zastała mnie niespodzianka. Zemdlałam.
Sesja (Wyobraźcie sobie Marca i Katherine) |
Pogrzeb |
4 komy=nowy rozdział :)
Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńMeeega *u*
OdpowiedzUsuńAhh ta sesja ^o^
OdpowiedzUsuńJej i w końcu oni są razem ! <3
Czekam na next
booooski *w*
OdpowiedzUsuń