-Co ty tutaj robisz?! Nie wystarczy ci, że przez ciebie Fernando wylądował w szpitalu?-krzyknęłam na niego.
-Przyszedłem odwiedzić moją córeczkę, a co nie mogę?
-Nagle zacząłeś się nami interesować?! Po 8 latach wychowywania się bez ojca i matki?
-Zawsze się wami interesowałem-prychnął-to ty nie odbierałaś telefonu, a Fer nie odpisywał na meile.
Weszliśmy do domu. Usiedliśmy w salonie. Popatrzyłam się na Samuela. Nic się nie zmienił. Te same brązowe oczy i brązowe włosy. Tato jest barczystym mężczyzną. Wzrost ojca odziedziczył Fernando. Ja poszłam w stronę matki. Tylko oczy mam po ojcu.
-Koniec tych uprzejmości-oznajmiłam-Mów prawdę!
-Jaką prawdę?
-Kto zabił matkę? Wiem, że nie zginęła w wypadku!
-Powiedział Ci?
-Tak
-Dobra, więc zacznę od początku. Twoja mama i ja w czasach kiedy ty byłaś mała często się kłóciliśmy. Nie było dnia bez kłótni. Miałaś 12 lat. Pokłóciliśmy się o jakąś głupią rzecz. Ty byłaś u koleżanki. Popchnąłem Julie i upadła. Uderzyła głową o kant stołu. Zawiozłem ją do szpitala, a tobie powiedziałem, że mama zginęła w wypadku samochodowym-skończył i czekał na moją reakcję.
Siedziałam zastygła w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Po chwili jednak zrozumiałam.
-Zabiłeś ją! Jesteś mordercą!
-Nie, to był wypadek. Mówiłem przecież!
-Gdybyś jej nie popchnął, to by nie się nie uderzyła! A teraz proszę opuść ten dom i więcej tutaj nie wracaj. Nie chcę Cię więcej widzieć na oczy!
-Kath...
-Wynocha!-wrzasnęłam.
Wstał, ostatni raz na mnie spojrzał i wyszedł. Opadłam na podłogę. Szlochałam. Do mieszkania wpadła Izzy. Zobaczyła jak leżę na podłodze.
-Co się stało? Widziałam Samuela
-On ją zabił! On zabił mamę-powtarzałam jak mantrę.
-Wiem, kochanie, wiem!-przytuliła mnie.
Siedzieliśmy tam, aż do późnych godzin nocnych. W końcu zmorzył nas sen i poszłyśmy do pokoi spać. Następnego dnia pojechałam do szpitala. Poszłam do Fera. Bez słowa się do niego przytuliłam.
-Jak on mógł!
-Widziałem tą kłótnię, ale nie chciałem Ci nic mówić, przepraszam
-Nie przepraszaj, to nie twoja wina
Niestety Fer jechał na badania i musiałam wyjść. Wróciłam do domu. Czekał tam Stefano.
-Cześć Katherino!
-Hej, Stefek!-zaśmiałam się widząc jego reakcję.
-Prosiłem Cię, żebyś tak do mnie nie mówiła. Wracając do rzeczy, sesja wyszła wspaniale! Jutro już wszędzie będą wasze zdjęcia. Na bilboardach, w gazetach!
-To świetnie, coś jeszcze?
-Tak, jutro jest gala. Masz się tam stawić z partnerem. Masz chłopaka, no nie?
-Tak
-To dobrze
Pożegnał się i poszedł. Postanowiłam poczytać książkę. Przy czytaniu zasnęłam.
*Marc*
Wyszedłem ze szpitala w środę. Wróciłem do swojej willi i wziąłem porządny prysznic. Po kąpieli zszedłem do salonu. Czekał tam Eric.
-Siema, brachu!
-Siema-odpowiedział.
-Co ty jakiś takiś nie w sosie?
-Musimy im powiedzieć! Ja nie mogę jej tak dłużej okłamywać!
-O czym ty gadasz?!
-Powiedz prawdę Kath! A ja powiem Isabelle
-Porąbało Cię?
-Nie, ale kochasz ją, no nie? Ja kocham Iz i nie chcę jej okłamywać!
-Kocham, ale one znienawidzą nas! Lepiej im nic nie mówić
-Wolisz, żeby same się dowiedziały?-spytał.
-Nie, ale powiemy im, ok?
-Kiedy?
-W swoim czasie, w swoim czasie
Gdy Eric wyszedł zadzwoniłem do Katheriny.
-Tak-odezwała się zaspanym głosem.
-Cześć, misiu!
-Hej, kochanie! Co tam?
-Wyszedłem ze szpitala
-To świetnie
-Wiem, ale mam propozycję dla Ciebie
-A ja mam dla Ciebie-zaśmiała się.
-Jaką?-odezwaliśmy się wspólnie.
-Poszłabyś na mecz w niedziele?
-Poszedłbyś ze mną na gale?
-Tak, przyjdę-odpowiedziała.
-Kiedy ta gala?
-W sobotę
-To pójdę
-Dziękuje,ale muszę iść, bo ktoś dzwoni do drzwi, kocham Cię
-Ja Ciebie też
Rozłączyłem się i poszedłem do pokoju. Położyłem się spać. Rozmyślałem jak powiedzieć Kath prawde.
*Kath*
Ktoś zadzwonił do drzwi. Skończyłam rozmawiać z Marciem. Otworzyłam i zauważyłam, że tam nikogo nie było. Zauważyłam karteczkę.
'Myślisz, że policja mnie powstrzyma?"
Zamarłam. Zadzwoniłam do komisarza.
-Spokojnie, została złapana. Uciekała spod pani domu i policjantom patrolującym pani dom udało się ją złapać
-Mogę poznać tożsamość?
-Melissa Jimenez, do widzenia
-Do widzenia
Co ode mnie chciała była Marca? Wpisałam w google jej imię. To ta dziewczyna, której przywaliłam. No i teraz wszystko jasne. Nie mogłam spać tej nocy, więc zadzwoniłam po taksówkę, bo wolę nie prowadzić nocą samochodu. Jeszcze bym jakiegoś kota potrąciła i co, by było?
Pojechałam do domu Bartry. Weszłam do środka, ponieważ miałam klucze. Poszłam do jego pokoju. Wlazłam mu pod kołdrę i przytuliłam się do jego pleców. Obudził się, ale mnie rozpoznał i jeszcze mocniej mnie przytulił. W ramionach chłopaka szybko udało mi się usnąć.
Kath |
Przepraszam, że tak późno dodałam :/ Nie mam ochoty na życie, a co dopiero na pisanie rozdziałów :P Następny pojawi się nie wiem kiedy, więc proszę o cierpliwość.
Awwww ♡.♡ to jak ona pojechała do niego i jak złodziej który ma klucze wkradł się do niego i władował mu się do łóżka hahha megaa :D <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ;)
Czekam na next !
Ouuu :/ masakra z tym "wypadkiem" ;_;
OdpowiedzUsuńKońcówka sweeet :D czekam na nexta :)