Uwaga!

Przepraszam za długą nieobecność! Nie obiecuje poprawy ;)

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 19

-Mam dla pani dwie wiadomości, od której zacząć?
-Może od tej dobrej-odpowiedziałam.
-Pani brat żyje,ale jest bardzo osłabiony
-To dobrze. Mogę się z nim zobaczyć?
-Tak, sala 114
Poszłam w kierunku wskazanej sali. Weszłam do środka. Na łóżku leżał Fernando. Był strasznie blady. Podeszłam do niego i usiadłam na krześle, które stało obok
-Dlaczego to zrobiłeś? Wystarczy, że mama nie żyje-powiedziałam,łapiąc go za rękę.
Wiedziałam, że nie odpowie, ale uspokajało mnie mówienie do brata. Pewnie bym się rozpłakała, a tak to mówię. Nie rozumiem dlaczego to zrobił, przecież mógł mi się wygadać, pomogłabym mu. Niestety długo nie wytrzymałam i po chwili leżałam na koszuli Fera, płacząc.
-Nie płacz-usłyszałam słaby głos.
-Feruś?
-Od lat tak do mnie nie mówiłaś
-Jak się czujesz?
-Już mi lepiej-odpowiedział.
-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytałam.
-Czułem się jak kawałek szmaty,straciłem wiarę, że dla kogoś jestem ważny
-Dla mnie jesteś i dla Izzy-przerwałam mu.
-Teraz to zrozumiałem-przytulił się.
Objęłam go w pasie. Siedzieliśmy tak dopóki nie wyrzucił mnie doktor. Obiecałam mu, że przyjdę jutro. Wyszłam ze szpitala, zabierając po drodze Isabelle. Wróciłyśmy do domu,wypiłyśmy ciepłą herbatę i poszłyśmy spać. Ja i ona byłyśmy zmęczeni całym tym dniem.
Następnego dnia przyszedł Marc. Zauważył, że jestem smutna. Podszedł do mnie, złapał za ramiona i spytał:
-Co się stało?
-Fer próbował się zabić
-Dlaczego?
-Zerwała z nim dziewczyna i powiedziała, ze jest nikim, a on w to uwierzył
-A jak się czuje?
-Jest strasznie osłabiony, ale wybudził się ze śpiączki
    *Marc *
Współczuje Katherinie. Nie wiem co bym zrobił, gdyby to Eric popełnił samobójstwo. Chyba bym poszedł w jego ślady. Ona jest strasznie silna. Podziwiam ją za to. Siedziałem z nią, aż do popołudnia. Nie mogłem dłużej, bo mam trening. Jadąc na niego rozmyślałem o problemach Kath. Jej coś grozi. Ten typek, z którym rozmawiałem chce skrzywdzić moją dziewczynę. Muszę poprosić Erica o ochronę dla niej. Nie chcę, żeby ktoś ją zranił. Nie bardziej niż ja. Krzywdzę ją ie mówiąc prawdy o sobie. Nie mogę się przyznać. Boje się, że ją stracę. Pierwszy raz w życiu kocham. I jestem kochany. Za to jaki jestem, a przynajmniej jakiego udaje. Tak naprawdę jestem zimnym skurwielem bez uczuć, ale ona je we mnie wyzwala. Budzi we mnie moją dobrą stronę. Sprawia, że chcę wyjść do parku, rozdawać dzieciom lizaki i podskakiwać, śpiewając piosenkę „You're never full dressed without a smile” No dobra, z tym podskakiwaniem przesadziłem. Kocham ją. I nigdy nie przestanę, nawet jeśli mnie znienawidzi. A znienawidzi mnie jeśli się dowie kim jestem. Dojechałem na parking i wysiadłem z auta. Udałem się do szatni, gdzie przywitałem się z kolegami. Przebrałem się i mogłem iść na boisko. Trener miał nam coś ważnego do ogłoszenia.
-Słuchajcie, wiecie, że za niedługo rozegramy bardzo ważny mecz z Realem Madryt i chciałbym, żebyście dołożyli wszystkich sił i wygrali to spotkanie, postaracie się?
-Tak,trenerze!-odpowiedzieliśmy chórem.
-To rozgrzewka! Leo,prowadzisz!
Rozgrzewka trwała 15 minut, a potem mecz. Moja drużyna wygrała z drużyną Neymara. Przybiliśmy sobie piątki i wróciliśmy do przebieralni. Wziąłem prysznic i pojechałem do domu. Czekał tam na mnie Eric.
-Wiesz, że 25 czerwca Katherina ma urodziny?
-Wiem, a ty skąd to wiesz?
-Izzy mi powiedziała
-Aha, robimy imprezę co nie?
-Tak, w klubie w centrum planowaliśmy zrobić
-Myślałem, żeby zrobić to tutaj
-Też dobry pomysł
-Przystroilibyśmy ten dom, może jakiś bal przebierańców?
-Idealnie! Idę to obgadać z Isabelle,pa!
-A mam jeszcze jedną sprawe
-Jaką?-spytał.
-Potrzebuję ochrony dla Katheriny, coś jej grozi
-Chodzi o tego chłopaka?
-Tak
-To poproszę Jose, Enrique i Miquela
-Dziękuje,Eric!
-Nie ma sprawy
To już za tydzień, urodziny Kath. Trzeba się sprężyć. Poszedłem pograć w fifę. Po dwóch godzinach grania, postanowiłem pójść spać. Napisałem jeszcze do Katheriny.

Do:Misia ♥
Dobranoc, kochanie :* Słodkich snów ♥

Po kilku chwilach odpisała:

Od:Misia ♥
Dobranoc, lamo :* Kocham Cię ♥

Położyłem się do łóżka i z uśmiechem na ustach zasnąłem.

*Ralph*

-Jak długo jeszcze mamy czekać?-spytałem mojego brata.
-Po jej urodzinach zaplanowałem spotkanie na rogu jednej, dość popularnej ulicy
-A jak tam Eric Bartra?
-Nadal nie wie, że to my
-I się nie dowie-zacząłem się śmiać
-Ale Marc zaczyna coś podejrzewać
-Jak pocałujesz tą lalunie to już nie będzie taki podejrzliwy
-Ja idę, mam randkę
-Kogo znowu wyrwałeś?
-Piosenkareczka się jedna nawinęła i tak o to mam nową dziewczynę
-Ależ z Ciebie casanova-prychnąłem.
-Nie bądź taki cyniczny,braciszku
-A ty taki do przodu, bo ktoś Ci z tyłu zajebie
-Hahaha, bardzo śmieszne, nara

Jest ode mnie młodszy z rok, a taki głupi. Niestety ktoś tu musiał odziedziczyć lepsze geny. A teraz muszę się zająć naszym planem uprowadzenia jednej gwiazdeczki.

                           
Ralph Cano

Raphael Cano
Jestem zawiedziona brakiem aktywności z waszej strony :c 2 komentarze? Na serio? Rozdziały będą się pojawiać jak je napiszę :) Nie opuściłam tego opowiadania-jak niektórzy śmią twierdzić- :) 


                                                               4 kom=nowy rozdział

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 18

*Kath *

-Marc, w czym nie będę brać udziału?

-W niczym, kotku. Moi kumple coś wymyślili, ale wybiłem im to z głowy, nie martw się-pocałował mnie w czoło.

-Ok, widzimy się później?

-Nie mogę, umówiłem się z kolegami na męski wieczór

-Dobra, to pogadam z Izzy jak wróci. Pa, miśku

-Pa,kocham Cię

-Ja Ciebie też

Wyszedł, a ja nadal zastanawiałam się o co chodziło z tym dziwnym telefonem, ale powiedział, że to kolega, więc dlaczego mam mu nie ufać?

Ubrałam się w luźniejsze ubrania, czyli dresy i koszulkę i poszłam biegać. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam moją ulubioną playlistę. Biegnąc rozmyślałam nad moim związkiem z Marciem. W końcu byłam szczęśliwa. Zależało mi na nim i czułam, że mu też na mnie zależy. Nagle wpadłam na kogoś. Podniosłam wzrok i ujrzałam wysokiego bruneta z tęczówkami w kolorze mlecznej czekolady.

-Przepraszam!

-Nie szkodzi. Jestem Ralph

-Katherina, miło mi. Muszę biec dalej, więc cześć

-Czekaj! Daj mi swój numer!

-Okay

Zapisałam numer w jego iphonie i biegłam dalej. Dziwny jakiś ten chłopak.

*Ralph*

-Mam numer tej idiotki! Teraz wystarczy teraz ściągnąć paparazzi i umówić się nią gdzieś i pocałować ją. A wtedy nasz kochany Bartra się wkurwi i zerwie z nią, Będzie sama i będzie łatwym celem

-No, dobra arcy geniuszu zła, ale jak zamierzasz to zrobić?-zapytał Rafael.

-Ma się swoje sposoby, pa-rozłączyłem się.

Ehh, to będzie łatwe jak zabranie lizaka dziecku.

*Kath*

Wróciłam do domu. Czekał tam na mnie Fernando. Był jakiś przybity.

-Ej, co jest?-podeszłam do niego.

-Zdradza mnie-powiedział, wtulając się we mnie.

-Kto?

--Ta dziewczyna, o której Ci opowiadałem

-A to szmata! Nie przejmuj się, znajdziesz lepszą-poklepałam go po plecach-Tego kwiatu jest pół światu

-Ale ja chcę ją-wymamrotał.

-Nie warto się nią przejmować, gdyby była inna to, by Cię nie zdradziła. Jeszcze będzie tego żałować.

-Mam nadzieję, Dzięki, siostra! Idę na górę

Po wyjściu brata zrobiłam sobie ciepłą herbatę i usiadłam w fotelu przed kominkiem. Jak byłam mała to zawsze z mamą robiłyśmy sobie ten napój, siadałyśmy i opowiadałyśmy sobie o naszym całym dniu. Brakuje mi tego. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi i po chwili do salonu wleciała Isabelle. Miała na sobie za dużą koszulkę. Pewnie wzięła ją od Erica.

-Coś ty taka uskrzydlona?

-Zrobiliśmy to!

-I jak było?

-Wspaniale! On jest taki czuły i delikatny!

-To się cieszę, ale jak Cię skrzywdzi to ma w mordę!

-Ok-zaśmiała się.

-Idę się wykąpać,zaraz wracam-oznajmiłam.

Po kąpieli zapukałam do drzwi pokoju Fera. Nie otwierał. Wołałam go, ale się nie odzywał. Popchnęłam drzwi i okazało się, że było otwarte. W pokoju go też nie było. Zobaczyłam, że do łazienki są otwarte drzwi. Poszłam tam. Weszłam do środka i opadłam na kolana.

-NIEEEEEE!

Po chwili do toalety wpadła Izzy i też zaczęła krzyczeć.

Mój brat leżał w kałuży krwi, obok niego była pusta butelka wódki i opakowanie po psychotropach.

-Dzwoń po karetkę!

Urwałam kawałek bluzki i obwiązałam przecięty nadgarstek Fernando. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że mój braciszek, mój mały Feruś mógł popełnić samobójstwo. Zauważyłam telefon. Wzięłam go do ręki i odczytałam wiadomość: ''On jest lepszy. Ty jesteś dla mnie nikim, zrozum to!” Odpisałam:

-Ty głupia suko! Zabiłaś mi brata! Teraz leży i wykrwawia się. Jak umrze to obiecuję Ci, że znajdę Cię, choćbym miała przeszukać cały świat i zapłacisz za to!



Po kilku minutach przyjechała karetka. Wsadzili go do środka i odjechali szybko. Pojechałam z Izzy zaraz za nimi. Wbiegłam szybko do poczekalni i podbiegłam do okienka. Odepchnęłam jakąś starszą panią.

-Gdzie zawieźli Fernando Navarro?

-Oiom, 2 piętro

-Dziękuje

Złapałam Isabelle za rękę i pociągnęłam w kierunku schodów. Pokonałam trasę na drugie piętro w ciągu 10 minut. Pod salą kazał nam się zatrzymać pielęgniarz. Nakazał czekać. Czekałyśmy. Godzinę, dwie, trzy.... Po czterech wyszedł lekarz.

-Mam dla pani dwie wiadomości. Od której zacząć?

Strój do biegania

Strój po kąpieli
Dziękuje za każdy pojawiający się komentarz! Dają bardzo dużo motywacji do napisania rozdziału dla Was ♥